W centrum książka "Gdy zamknę oczy" otoczona gałązkami bazi.

Gdy zamknę oczy Marcel Moss

O nowościach w twórczości Marcela Mossa zawsze informuje mnie poruszenie na bookstagramowych kontach Instagrama i choć mam już w swojej domowej biblioteczce kilka tytułów autora, to nie złożyło się jeszcze bym po nie sięgnęła. Wstyd prawda? Dlatego, by poznać styl pisarski autora, chętnie skorzystałam z możliwości przedpremierowego zapoznania się z najnowszą powieścią Marcela Mossa Gdy zamknę oczy. Czy było warto? Czytajcie dalej 😉

Choć nie znam książek Marcela Mossa to wiem, że dotychczas jego twórczość oscylowała wokół kryminału i sensacji, a literatura młodzieżowa stanowi niewielką część dorobku autora. Tym razem wchodzimy w jeszcze inny gatunek, a mianowicie new adult czyli coś co jest skierowane do młodego dorosłego. Co prawda 20 latką zostałam już po raz drugi, ale chętnie sięgam po ten gatunek literacki, więc mogę stwierdzić, że autor odnalazł się w nim bardzo dobrze. Jednak zanim przejdę do szczegółów przybliżę Wam nieco fabułę książki.

Główną bohaterką Gdy zamknę oczy jest dziewiętnastoletnia Beverly, która po traumatycznych przeżyciach spowodowanych nagłą śmiercią siostry próbuje otworzyć kolejny etap życia na studiach psychologicznych na Harvardzie. Poczucie winy jakie czuje w związku ze śmiercią Mii powoduje, że Bev popada w bezsenność, a gdy już zaśnie, przeżywa koszmary tak realne, jakby były prawdziwe. Chęć zapanowania nad snem oraz obietnica dana jej przez tajemniczego Księcia sprawiają, że dziewczyna zaczyna zgłębiać istotę snów astralnych, co z czasem sprawia, że zatraca się w pozornie nieistniejącym świecie, a relacja z Księciem, któremu na imię Vian, przechodzi w zupełnie nieoczekiwaną więź.

Muszę przyznać, że wątek snów astralnych przypomniał mi czasy licealne, kiedy końcem lat 90tych temat ten fascynował wielu młodych ludzi z mojego otoczenia. I choć nigdy nie przeżyłam takiego snu, to czytałam mnóstwo artykułów, w których analizowano temat z różnych perspektyw. Gdy zamknę oczy wydawało mi się więc, pod pewnymi względami znajome, zwłaszcza, kiedy autor poruszał teoretyczne aspekty śnienia. I choć dla wielu osób wątek ten może być nieco naciągany, to muszę przyznać, że lekki styl autora i jego umiejętność zaciekawienia czytelnika sprawiły, że czytałam książkę z dużym zainteresowaniem mając z tyłu głowy pytanie: Jak daleko to zabrnie? Sprawiło to, że strony umykały mi szybko i nawet dość błahe tematy typu wybór sukienki na kolejną imprezę czy krzywy wzrok kolegi na korytarzu nie były zbytnio irytujące. Może gdybym miała 20 lat i byłabym na studiach to właśnie to interesowałoby mnie najbardziej – imprezy, koleżanki, moda i męska część studenckiej braci? Pod tym względem autor bardzo dobrze dopasował się do docelowego wieku czytelników swojej książki. A co jest fascynujące – świetnie wcielił się w postać młodej, mocno zahukanej przez rodziców dziewczyny, która od długiego czasu boryka się z zaburzeniami snu oraz bardzo silnymi wyrzutami sumienia.

A skoro już mowa o Beverly to mam z nią pewien problem. Rozumiem jej kłopoty ze snem, to, że czuje się winna śmierci siostry, że na studiach, wyrwana z nadzoru rodziców imprezuje i poznaje coraz to nowe osoby. Nie rozumiem jednak jak taka dziewczyna jak ona może pociągać aż tylu chłopaków. Tu autor chyba za bardzo puścił wodze fantazji, bo ilość adoratorów zdecydowanie nie współgra z obrazem dziewczyny, jaką wykreował. Zresztą poza Beverly i Vianem, którzy choć dobrze nakreśleni, byli momentami nieco irytujący, reszta postaci była dość powierzchowna i sztampowa. Jest to dla mnie niestety minus, bo lubię sobie wyobrazić, że mogłabym z bohaterami książki się zaprzyjaźnić, a tu nikogo takiego nie było. Beverly sprawia wrażenie osoby, która ciągle udaje kogoś innego i jest bardzo podatna na manipulacje. Vian to wykorzystuje z premedytacją i choć jego działania budują fabułę i intrygę to od samego początku czułam wobec niego niechęć. 

Pomijając moje zarzuty co do postaci, sama książka jest zlepkiem schematów typowych dla gatunku, ale też nie brakuje jej powiewu świeżości, zwłaszcza we fragmentach, w których przeżywany z Beverly sny na jawie. Jako całość uznaję lekturę za udaną, a dużym plusem była dla mnie pierwszoosobowa narracja, dzięki czemu miałam momentami wrażenie, że czytam czyjś pamiętnik. Podobało mi się też, że w pozornie błahy świat studenckiego życia autor wplótł wiele wątków, z którymi borykają się młodzi ludzie wchodzący stopniowo w dorosłe życie. Wbrew pozorom trauma związana z utratą bliskiej osoby wcale nie jest taka rzadka jakby się wydawało. Stres związany z dużą ilością obowiązków nałożony na studentów to też coś, z czym prędzej czy później się mierzymy. Dodatkowo tajemnica związana z seksualnością, rozwód rodziców i pozostawienie z tym młodszego rodzeństwa, zbyt duże ambicje, zerwanie się ze smyczy rodziców, nagła samodzielność, organizacja czasu… Mogłabym tak jeszcze wymieniać, bo autor zadbał o to, by pokazać życie młodych ludzi z wielu perspektyw.

Gdy zamknę oczy przekonało mnie do tego, by sięgnąć po poprzednie książki Marcela Mossa. Wam nie pozostaje nic innego, by przeczytać i samemu się przekonać czy ktoś kto pisze ponoć rewelacyjne kryminały (po tej książce mogę w to uwierzyć, choć sama dopiero będę sprawdzać czy tak jest w rzeczywistości), sprawdził się jako autor powieści new adult. Moim zdaniem zdał ten test bardzo dobrze 😉

Premiera książki: 05.06.2024

O autorze

Marcel Moss jest autorem powieści sensacyjnych, kryminałów i thrillerów psychologicznych. Swoje książki wydaje pod pseudonimem. Ich tematyka oscyluje wokół różnego rodzaju problemów społecznych, dotyczących życia w XXI wieku.

Skończył studia w Szkole Głównej Handlowej i w Akademii Leona Koźmińskiego w Warszawie. Prowadzi bardzo popularny i powszechnie znany profil na Instagramie, pod nazwą Zwierzenie.

Wydał wiele książek, które stały się bestsellerami. Można tutaj przytoczyć takie powieści, jak: Nie patrz, Nie wiesz dlaczego, Seryjni Mordercy, czy Wszyscy muszą zginąć.

Tytuł: Gdy zamknę oczy

Autor/ka: Marcel Moss

Wydawca: Wydawnictwo Filia

Ilość stron: 344

Ocena subiektywna: 7/10

Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Filia.


Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *